Księga Kaznodziei 1:1-10

Księga Kaznodziei 1:1-10 SNP

Słowa Kaznodziei, syna Dawida, króla w Jerozolimie. Marność nad marnościami, mówi Kaznodzieja, marność nad marnościami — wszystko jest marnością. Jaki pożytek ma człowiek z całego swego trudu, który znosi pod słońcem? Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa na wieki. Słońce wschodzi i słońce zachodzi, i śpieszy do miejsca, skąd ponownie wschodzi. Wiatr wieje na południe, zatacza krąg na północ, krąży, krąży, wieje — i w swym krążeniu wraca. Wszystkie rzeki płyną ku morzu, lecz morze się nie zapełnia; skąd wypływają, tam powracają, po to, by nadal płynąć. Słowne wywody? Te potrafią znużyć — nie da się wszystkiego wyrazić. Oka nie nasyci patrzenie, ucha nie ukoi słuchanie. To, co było, znów będzie, co robiono, znów będą robić — i nie ma nic nowego pod słońcem. Czy jest jakaś sprawa, o której można by powiedzieć: Proszę, to coś nowego? Rzecz w tym, że miało to miejsce już wcześniej, w czasach, które nas poprzedzały.