Słowa Kaznodziei, syna Dawida, króla w Jerozolimie.
Marność nad marnościami,
mówi Kaznodzieja,
marność nad marnościami —
wszystko jest marnością.
Jaki pożytek ma człowiek
z całego swego trudu,
który znosi pod słońcem?
Pokolenie przychodzi
i pokolenie odchodzi,
a ziemia trwa na wieki.
Słońce wschodzi i słońce zachodzi,
i śpieszy do miejsca,
skąd ponownie wschodzi.
Wiatr wieje na południe,
zatacza krąg na północ,
krąży, krąży, wieje — i w swym
krążeniu wraca.
Wszystkie rzeki płyną ku morzu,
lecz morze się nie zapełnia;
skąd wypływają, tam powracają,
po to, by nadal płynąć.
Słowne wywody? Te potrafią znużyć —
nie da się wszystkiego wyrazić.
Oka nie nasyci patrzenie,
ucha nie ukoi słuchanie.
To, co było, znów będzie,
co robiono, znów będą robić —
i nie ma nic nowego pod słońcem.
Czy jest jakaś sprawa, o której
można by powiedzieć:
Proszę, to coś nowego?
Rzecz w tym, że miało to miejsce
już wcześniej,
w czasach,
które nas poprzedzały.