Nakłońcie uszu, niebiosa,
pragnę przemówić;
Posłuchaj, ziemio, mowy
moich ust!
Niech moja nauka pokropi jak deszcz,
niech niczym rosa spadnie moja mowa,
niech będzie niczym krople deszczu
dla trawy
i jak ulewa na spragnioną ruń.
Ponieważ pragnę głosić imię JHWH!
Musicie przyznać, że wielki jest nasz Bóg!
On jest Skałą! Jego dzieło —
doskonałe!
Wszystkie Jego drogi — prawe!
To Bóg wierny i bez fałszu,
sprawiedliwy On i prawy.
Zniszczył ich? Nie! To oni!
Winni są Jego synowie!
Ród pokrętny i spaczony!
Czy tak chcecie odpłacić PANU,
ludu głupi i niemądry?
Czy to nie twój Ojciec?
Nabył cię!
On cię stworzył i utwierdził!
Wspomnij dawne dni!
Rozważ czasy wcześniejszych
pokoleń!
Zapytaj ojca, niech ci oznajmi,
swoich starszych — niech ci powiedzą.
Gdy Najwyższy przydzielał
dziedzictwo narodom,
kiedy rozdzielał synów ludzkich,
już wówczas ustalał granice ludów
według liczby synów Boga.
Tak! Działem PANA jest Jego lud,
Jakub należy do Jego dziedzictwa.
Znalazł go na pustynnej ziemi,
wśród bezładnych zawodzeń
pustkowia.
Przygarnął go i doglądał go,
strzegł jak źrenicy oka.
Jak orzeł podrywa swe młode
i jak szybuje nad nimi,
podkłada im wyciągnięte lotki
i niesie na swoich skrzydłach,
tak PAN prowadził swój lud,
nie było z Nim innego boga.
Niósł lud przez wzgórza ziemi
i żywił plonami pól,
karmił go miodem ze skały
i oliwą — z najtwardszego
krzemienia,
krowim serem i owczym
mlekiem,
tłuszczem jagniąt i kóz,
baranów Baszanu i kozłów,
pszenicą bogatą jak tłuszcz nerek
i winem z gron, czerwonym
niczym krew.
Utył więc Jeszurun i wierzga —
a utyłeś, pełny jesteś, gruby —
i porzucił Boga, Stworzyciela,
zlekceważył Skałę swego zbawienia.
Wzbudzili Jego zazdrość bóstewkami,
rozdrażnili Go tym, co obrzydliwe,
przez składanie ofiar demonom
zamiast Bogu,
bożkom, których nie znali,
nowym, pochodzącym z okolic,
przed którymi ich ojcowie nie drżeli.
Skałę, która cię powiła, zaniedbałeś!
Zapomniałeś o Bogu, co cię zrodził!
Gdy PAN to zobaczył, wzgardził nimi,
poczuł niechęć do swych synów i córek:
Zakryję przed nimi oblicze,
zobaczę, co przyniesie im
przyszłość,
bo jest to ród przewrotny,
synowie, u których brak
wierności.
Wzbudzili we Mnie zazdrość
nie-bogiem,
drażnili Mnie swoimi marnościami,
Ja w nich też wzbudzę zazdrość —
nie-ludem,
podrażnię ich narodem barbarzyńskim.
Tak! Mój gniew zapłonął płomieniem
i sięga głęboko, w świat umarłych,
pochłania ziemię i jej plony,
wypala posady każdej góry!
Zgarnę więc na nich nieszczęścia!
Zużyję na nich groty strzał!
Poślę na nich niszczący głód,
trawiący żar,
zgubną zarazę i zwierzęce kły —
z jadem węży pełzających w prochu!
Na zewnątrz osieroci ich miecz,
a wewnątrz komnat — groza,
padnie młodzieniec wraz z panną
i niemowlę z człowiekiem sędziwym!
Powiedziałbym: Posiekam ich,
wymażę pamięć o nich u ludzi,
gdyby nie to, że mogliby z pogardą
mówić wrogowie,
mogliby twierdzić ich ciemięzcy,
że: Nasze ręce górą!
To nie PAN uczynił to wszystko!
Tak, są narodem zgubnej rady
i brak im rozeznania!
Gdyby byli mądrzy, przemyśleliby,
rozstrzygnęliby — na swą korzyść
w przyszłości!
Jak może jeden ścigać tysiąc,
a dwaj wzbudzić popłoch
u dziesięciu tysięcy?
Tylko przez to, że przez swą Skałę
zostali sprzedani,
że PAN ich po prostu opuścił.
Bo nasza Skała nie jest
jak ich skała!
Nasi wrogowie są tego
świadkiem!
Tak, z winorośli Sodomy
wyrosły ich pędy,
pochodzą one z pól Gomory.
Ich winogrona są zatrute,
to same gorzkie kiście!
Ich wino jest trucizną gada,
to ognisty jad żmii!
Czy świadectw o tym nie ma
u Mnie?
Są — zapieczętowane —
w moich skarbcach!
Pomsta należy do Mnie, Ja odpłacę
w czasie, gdy im zadrżą nogi,
bo dzień ich klęski bliski
i przeznaczenie nadchodzi.
Tak! PAN osądzi swój lud
i zlituje się nad swoimi sługami.
Gdy zobaczy, że ustają już ręce,
że brakuje niewolników i wolnych,
wtedy spyta: Gdzie się podziali
ich bogowie?
Skała, ku której biegli po ratunek?
Ci bogowie, co jedli tłuszcz
ofiarnych zwierząt
i pijali wino ofiar z płynów?
Niech wstaną i niech wam pomogą!
Niech będą wam osłoną!
Zobaczcie teraz, że to Ja,
Ja jestem Nim,
poza Mną nie ma boga!
Ja uśmiercam i ożywiam,
Ja ranię i leczę,
a z mojej ręki nikt niczego
nie wyrwie!
Tak! Wzniosę mą rękę ku niebu
i powiem: Jak żyję na wieki!
Gdy wyostrzę na błysk mój miecz
i dla osądu chwycę moją ręką,
wywrę pomstę na moich wrogach
i odpłacę tym, którzy Mnie
nienawidzą.
Upiję krwią moje strzały,
a mój miecz naje się mięsa —
krwią przebitych i pojmanych
spośród włochatych głów wroga.
Radujcie się z Nim, narody!
Gdyż pomści krew swoich sług
i wywrze pomstę na swoich wrogach,
a za swą ziemię, za swój lud,
dokona przebłagania!