Jana 6:1-5, 7-21

Jana 6:7-21 SNP

Filip odpowiedział: Dwieście denarów byłoby za mało, aby każdemu z nich dać choć po kawałku. Na to odezwał się jeden z Jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra: Jest tutaj chłopczyk, który ma pięć jęczmiennych chlebów i dwie rybki, lecz cóż to jest na tak wielu? Jezus powiedział: Każcie zgromadzonym usiąść. A miejsce to obficie porastała trawa. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. Jezus zaś wziął chleb, podziękował Bogu i rozdał siedzącym. Podobnie postąpił z rybami — dał ludziom tyle, ile chcieli. A gdy najedli się do syta, powiedział do swoich uczniów: Zbierzcie pozostałe kawałki, aby się nic nie zmarnowało! Zebrali więc i kawałkami pięciu jęczmiennych chlebów, pozostałymi po jedzących, napełnili dwanaście koszy. Gdy ludzie zobaczyli, jakiego dokonał znaku, zaczęli mówić między sobą: Ten naprawdę jest tym Prorokiem, który miał przyjść na świat. Tymczasem Jezus, gdy poznał, że zamierzają podejść i porwać Go po to, by Go obwołać królem, znów samotnie oddalił się na górę. A gdy nastał wieczór, Jego uczniowie zeszli nad wodę, wsiedli do łodzi i zaczęli przeprawę na drugi brzeg, do Kafarnaum. Zapadł już zmrok, a Jezus jeszcze do nich nie dotarł. Jezioro zaś burzyło się, smagane silnym wiatrem. Wtedy, a pokonali już dwadzieścia pięć lub trzydzieści stadiów, zobaczyli Jezusa, jak idzie po falach i zbliża się do łodzi. Przerazili się. Lecz On odezwał się do nich: To Ja jestem, przestańcie się bać! Chętnie więc wzięli Go do łodzi, a łódź natychmiast przybiła do brzegu, do którego zmierzali.

Czytaj Jana 6

Bezpłatne plany czytania i rozważania na temat: Jana 6:1-5, 7-21

YouVersion używa plików cookie, aby spersonalizować twoje doświadczenia. Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookie zgodnie z naszą Polityką prywatności